Istnieją dzieła ponadczasowe, których wiecznotrwałość w jakiś magiczny sposób nie jest uzależniona od merytorycznej wartości. Najlepszym przykładem jest tu „Trędowata” Heleny Mniszek, która to książka ukazała się na świecie wyłącznie dlatego, Że ojciec autorki był bogatym wydawcą. Jej popularność przeszła najśmielsze oczekiwania i, rzecz dziwna, trwa do dziś. Do czasu nowego, powojennego wydania nawet biblioteka Uniwersytetu Warszawskiego nie dysponowała egzemplarzem tej powieści – wszystkie zostały po prostu skradzione. Nie jest to przypadek odosobniony. Coś jest w tych łzawych kiczach, co porusza ludzkie serca i zaspokaja ich pragnienia. Film też ma swoje „Trędowate”, tak zwane wyciskacze łez ze słynnym „Love story” na czele, i chyba nigdy ich popularność nie zmaleje. Jednym z takich filmów, obecnie źle ocenianym przez krytyków, jest dwukrotnie nominowany do Nagrody Akademii „Waterloo Bridge”, w Polsce emitowany pod wiele mówiącym tytułem „Pożegnalny walc”. Choć czasy się zmieniły i wielu z przedstawicieli młodego pokolenia w ogóle nie lubi czarno-białych filmów, dobrze jest go obejrzeć, gdyż dzisiaj nie sposób już zobaczyć na ekranach IMAXów dzieła podobnej klasy.
Trwa II Wojna Światowa. Dziewiętnastoletnia Myra Lester, tancerka ze znanej trupy baletowej, zakochuje się z wzajemnością w Royu Croninie. Młodzi ludzie spotykają się w sekrecie przed surową szefową baletu, fanatycznie strzegącą moralności swych podopiecznych. Wkrótce Roy wyjeżdża na front, przedtem jednak oświadcza się dziewczynie. Szefowa baletu, powiedziawszy się o tym, wyrzuca z zespołu Myrę i jej przyjaciółkę Kitty, która wystawiła się za nią. i namawia ją na spotkanie ze swoją matką. Czekając w kawiarni na przyszłą teściową Myra czyta gazetę. Na liście poległych widzi nazwisko ukochanego akurat w momencie, gdy przy jej stoliku siada pani Cronin. Miła i życzliwa kobieta nie może zrozumieć dziwnego zachowania dziewczyny. W końcu dochodzi do wniosku, że Myra jest pijana i opuszcza kawiarnię. Roztrzęsiona tancerka wybiega na deszcz i wskutek przemoczenia dostaje silnego zapalenia płuc. Ciężko chorą koleżanką opiekuje się pełna poświęcenia Kitty. Wracając do zdrowia Myra odkrywa, że jej przyjaciółką, pozbawiona innych możliwości, zarabia na ich utrzymanie jako prostytutka. Nie widząc dla siebie innej możliwości idzie w jej ślady. Gdy wojna się kończy, obie często czekają na dworcu, łapiąc klientów wśród powracających żołnierzy. Podczas jednej z takich wycieczek Myra nieoczekiwanie spotyka Roya, którego nazwisko trafiło na listę poległych wskutek pomyłki. Rowy cieszy się bardzo z ich spotkania i zabiera odzyskaną narzeczoną do rodzinnej posiadłości. Jego matką wita Myrę z radością i przeprasza ją za swoje zachowanie w kawiarni. Mówi, że gdy pokazano jej fatalną gazetę, wszystko zrozumiała i bezskutecznie próbowała ją odszukać. Wszystko zdaje się być na dobrej drodze, ale podczas uroczystego balu Myra zostaje rozpoznana przez jednego ze swych stałych klientów, zwanego Księciem. Nie widząc innego wyjścia, zwierza się matce Roya. Starsza pani przyjmuje gorzką prawdę wyjątkowo spokojnie. Nie potępia dziewczyny, zwłaszcza że czuję się współwinna jej nieszczęściu. Ostrzega ją jednak, że powinna jak najszybciej powiedzieć o wszystkim Royowi, nim zrobi to ktoś inny. Jednak Myra nie umie się do tego zmusić. Gdy wszyscy zasypiają, wymyka się z domu. W przypływie rozpaczy rzuca się z tego samego mostu, na którym poznała ukochanego….
Film jest ekranizacją dramatu Roberta E. Sherwooda „Most Waterloo”. Decyzja o przeniesieniu go na ekran przez wielu jest uważana za nienajszczęśliwszą, a sam film za ckliwy i banalny, jest to jednak opinia krzywdząca. Fabuła opowiada przecież o wielkiej tragedii, na dodatek bardziej powszechnej, niż by się zdawało. Wojna krzywdzi ludzi na wiele rozmaitych sposobów. Na pewno w każdym dotkniętym przez nią kraju na pewno znalazłaby się niejedna Myra, którą okoliczności pozbawiły szacunku dla samej siebie. Niejeden żołnierz, nawet gdy wrócił cały i zdrowy, i tak miał zrujnowane życie. W tym sensie przesłanie i sztuki, i filmu jest uniwersalne. A mamy jeszcze dodatkowe pole do przemyśleń. Główni bohaterowie są postaciami, nad którymi warto zatrzymać się nieco dłużej. Myra, mimo swej profesji, zachowuje godność i uczciwość. Jej niedoszła teściowa to osoba wielkiego serca i rozumu. A Roy? Patrząc na niego czuję się, Że wybaczyłby ukochanej, gdyby zdała się na jego wyrozumiałość. To dobry, szlachetny człowiek, zrozumiałby to, co się stało. Jednak dziewczynie na takie wykorzystanie jego serca nie pozwala duma, a także uczucie do Roya. Nie chce łamać mu życia i narażać na pośmiewisko w jego sferach towarzyskich, i dlatego wybiera samobójstwo. Roy jednak nigdy nie zapomina o swej wielkiej miłości, mimo że szukając Myry po pamiętnym balu dowiaduje się o niej więcej, niżby chciał.
Omawiając „Pożegnalny walc” nie sposób nie wspomnieć o kreacjach aktorów, a szczególnie aktorek. Zjawiskowo piękna Vivien Leigh, przez wielu postrzegana wyłącznie przez pryzmat swej niezwykłej urody, miała sposobność wykazania prawdziwego kunsztu, ukazując widzom wszystkie odcienie osobowości swej bohaterki. Partnerująca jej Virginia Field, jako Kitty Meredith, stworzyła wspaniałą postać oddanej przyjaciółki, pozbawionej egoizmu i zawiści. Jest znacznie bardziej moralna, mimo swego zawodu, niż Madame Olga Kirowa (Maria Osupenskaya), która bez skrupułów wyrzuca ze swego zespołu dwie niewinne dziewczyny, nie dbając o to, czy będą miały gdzie się podziać. Trudno nie wspomnieć tu o świetnej kreacji Lucile Watson, szlachetnej i mądrej lady Margaret Croning. Nieco słabiej wypadł Robert Taylor, ukazujący się jakby w tle wydarzeń. Bardziej przykuwa uwagę Książę, grany przez C. Aubrey Smitha, postać niejednoznaczna moralnie, ale też nie do końca czarna. Wyczuwa się w sposobie, w jaki aktor ją ukazał, że Książę nie zdradziłby Myry, chciał jednak utrzymać ją w niepewności. Można tylko dywagować, dlaczego chciał zachować swój wpływ na młodą dziewczynę, z którą łączyła go jej wstydliwa przeszłość i czy uratowałby Myrę, mówiąc jej od razu, że będzie milczał. Osobiście sądzę, że raczej nie – jego widok uświadomił byłej prostytutce, że nie sposób pogrzebać przeszłości.
Film powstał w dawnej manierze stylistycznej, zgodnie z którą nie ukazywano brutalności świata. Pozostawała ona w sferze niedomówień i pewnie dlatego oddziaływują one na wyobraźnię znacznie silniej niż dzisiejsze, tak bardzo dosłowne produkcje. No i nie mamy już takich aktorów jak Vivien Leigh, której nie dorówna żadna ze współczesnych gwiazdeczek. Warto obejrzeć ten film, chociażby po to, by zrozumieć, czym było kino kiedyś, a czym stało się teraz. Dotyczy to zresztą wielu starych filmów, głównie z kina europejskiego. Jednak Hollywood też ma się czym pochwalić, a “Pożegnalny walc” jest jednym z tego dobitnych dowodów.
Tytuł: “Pożegnalny walc”
Gatunek: melodramat
Produkcja: USA
Reżyseria: Mervyn LeRoy
Obsada: Robert Taylor, Vivien Leigh, Virginia Field, Cecile Aubrey Smith i in.
Premiera: 17 maja 1940
Autor: Eviva
Brak komentarzy